Okiem Czytelnika: Wielki Las, Zbigniewa Nienackiego
Wiele osób kojarzy Zbigniewa Nienackiego z serią książek o Panu Samochodziku, ale już zdecydowanie mniej osób zna jego twórczość dla dorosłych.
Niech was nie zwiedzie fakt, że książkę napisano w 1987r., a akcja rozgrywa się w późnym PRL-u. Powieść jest jak najbardziej aktualna, można by wręcz powiedzieć, że nadspodziewanie aktualna.
To książka pełna bardzo trafnych obserwacji na temat ludzkich charakterów i motywacji.
Fabuła dzieje się głównie w fikcyjnej, leżącej na uboczu, otoczonej lasami, mazurskiej wiosce Mordęgi. Bohaterowie to głównie „leśni ludzie”, czyli leśnicy, wiekowi autochtoni jak Horst Sobota, czy leśniczy Johann Kondradt, ale i przedstawicielka świata nauki Pani doktor habilitowana Romanikowa. W tym środowisku, gdzie podstawową rozrywką jest picie wódki i dupczenie żon (nie zawsze swoich), pojawia się nagle człowiek, który tam totalnie nie pasuje.
Nazywa się Józef Maryn. Zostaje tam przysłany jako strażnik łowiecki, mimo że jak sam mówi, nie zna i nie lubi lasu. Nosi pasek z krokodylej skóry, złoty zagraniczny zegarek (robiony na zamówienie!), złotą papierośnice, używa drogiej zagranicznej wody po goleniu, a w pracy strażnika posługuje się japońskim aparatem fotograficznym z teleobiektywem. Pamiętajmy, że to późny PRL i takie rzeczy jakoś nie pasują do wizerunku strażnika łowieckiego pracującego na przysłowiowym zadupiu.
Kim więc jest nowy strażnik łowiecki? Czy Józef Maryn to jego prawdziwe nazwisko?
Dlaczego odpowiedzi o jego przeszłości należy szukać w Amsterdamie? Czy trafił na to odludzie za karę czy też w innym celu? Dlaczego nadleśniczemu Masłosze nie udaję się zlikwidować etatu strażnika i pozbyć się Maryna?
Józef Maryn sam o sobie mówi bez skrepowania, że jest złym człowiekiem, który zrobił wiele złego i któremu nie należy ufać. Jeszcze ciekawiej przedstawia się jego pogląd na temat ludzi, który najlepiej obrazuje poniży dialog z Horstem Sobotą:
Józef Maryn:
„Chciałbym mieć psa. Tobie i mnie przydałby się pies. Któregoś dnia pojadę do miasta i kupię szczeniaka. Nauczymy go polować na leśnych ludzi.
- Potrafisz tresować psy? (Horst)
- Umiem tresować ludzi. Myślę, że z psami jest łatwiej. (Maryn)
-Nigdy nie widziałem wytresowanych ludzi – zachichotał Sobota i w tym uśmiechu pokazał bezzębne usta.
- Naprawdę? – zdziwił się Maryn – Przecież prawie wszyscy ludzie są przez kogoś wytresowani. Co chwila stają na tylnych łapkach, dwie przednie błagalnie do kogoś wyciągają, rzucają się na rozkaz i chwytają za gardło. Na rozkaz też stają się posłuszni, warują, czołgają się. Skomlą, gdy im się pokaże bat albo są głodni. Niestety, są gorsi od psów. Potrafią ugryźć rękę swojego pana, wprowadzić go na fałszywy trop. Ty o tym nie wiesz Horście, ponieważ, zdaje się, nikomu nie dałeś się dobrze wytresować.
- Próbowali … - powiedział w zamyśleniu Horst.
- Ja też przeszedłem długą tresurę – uśmiech zniknął z warg Maryna”
„Wielki Las” jest jedną z moich ulubionych książek Nienackiego, do której wracałem już wielokrotnie i zawsze czytam ją z tą samą przyjemnością. Dlatego polecam ją również i Wam.