O 35-letniej włocławiance i jej walce z chorobą można było przeczytać mediach. Od sześciu lat pani Renata walczyła z nowotworem m.in. piersi, wątroby i płuc.
Renata Cichocka po zdiagnozowaniu nowotworu poddana była chemioterapii. Niestety w jej wyniku zostało uszkodzone serce i dalsza profilaktyka nie była możliwa. W Polsce nie mogła znaleźć dalszej pomocy, dlatego też wiele osób z Włocławka postanowiło jej pomóc i zebrać około 150 tysięcy złotych na wyjazd do Chin i poddanie się nowatorskiej metodzie leczenia. Dzięki przychylności i ofiarności ludzi pani Renata wyjechała do Chin na leczenie. Początkowo wszystko wskazywało na to, że kuracja przebiega poprawnie. W sobotę pojawiły się problemy z sercem i stan Renaty stał się poważny. Do walki o jej życie włączył się uznany chiński kardiolog. Zostały przeprowadzone potrzebne badania i podano Renacie odpowiednie leki. Stan włocławianki nie ulegał jednak zmianie. 11 sierpnia, kilka minut po godzinie 21.00 po ciężkiej walce z zabójczą chorobą Renata Cichocka zmarła.
Tak swoją chorobę opisywała Renata Cichocka na swoim blogu:
Mam 35 lat i od sześciu lat walczę z rakiem piersi. Mam przerzuty do wątroby, płuc i prawdopodobnie w kościach. Do tej pory mój organizm całkiem nieźle sobie radził, ale niestety jest coraz trudniej. Chemioterapie, które przeszłam, uszkodziły mi serce i nie można już w moim przypadku stosować kardiotoksycznych cytostatyków. Lekarze zaryzykowali i w tej chwili podają mi xelodę, ale nie wiadomo jak ona będzie działała na moje serce i w związku z tym nie wiem jak długo będę mogła ją jeszcze stosować. Może się okazać, że trzeba będzie zakończyć terapię a niestety już nic więcej nie mogą mi zaoferować.
Konsultowałam się z lekarzami w Chinach, ponieważ oni stosują bardzo nowatorskie metody krioterapii, embolizacji, chemioterapii podawanej doguzowo i terapii genetycznej. Te metody nie działają na cały organizm i serce jak w przypadku podawania chemii dożylnej, więc jest to dla mnie ogromna szansa na skuteczne leczenie. Po zapoznaniu się z moimi wynikami chińscy lekarze powiedzieli, że mogą mi pomóc i zrobią co tylko mogą, ale muszę jak najszybciej przyjechać do Chin. Niestety, wstępny koszt terapii wynosi ok. 150 000 zł i nie stać mnie na takie leczenie, dlatego chciałabym zapytać czy pomogli by mi Państwo w zbieraniu pieniędzy. Ja zupełnie nie mam pojęcia jak się do tego zabrać, a czas niestety ucieka
Błagam o pomoc...dopóki oddycham, cały czas mam nadzieję...bo mam dla kogo żyć. Mam wspaniałego męża i dwójkę dzieci, które jeszcze mnie potrzebują.