To była prawdziwa frajda dla psów i ludzi
Blisko 50 osób pojawiło się w sobotę we włocławskich schronisku dla zwierząt, by pospacerować lub pobiegać z psami. Mimo że padał deszcz, uczestnicy akcji pokonali łącznie 115 kilometrów. A my poznaliśmy smutną historię Puszka i uratowanego Zeusa.
To był pierwszy "Bieg na 6 łap", podczas którego każdy chętny mógł przespacerować się lub pobiegać z psem. Wstępnie do biegu wytypowano 20 psiaków, ale zainteresowanie było tak duże, że na przechadzki wyruszyło 35 czworonogów.
Bardzo nas cieszy tak wielu miłośników zwierząt pojawiło się w schronisku, by wziąć udział w akcji. To wielki dzień dla naszych psów, że mogą się wybiegać, przytulić, dostać odrobinę miłości, której tak potrzebują. Myślę, że kolejna taka akcja odbędzie się na przełomie stycznia i lutego - mówi Monika Siedlecka, dyrektor schroniska.
Na wyprawę z psami wyruszyło blisko 50 osób, które zostały odpowiednio pouczone, jak mają się zachowywać i jak kierować psiakiem. Łącznie "sześć łap" przemierzyło 115 kilometrów.
Świetna sprawa dla psiaków i ludzi. Cieszę się, że mogłam urozmaicić choć ten sposób nudne życie psiaków. Przyznam, że na początku bardziej był zainteresowany pieszczotami niż spacerem, ale dał się przekonać do wspólnej wędrówki - powiedziała jedna z uczestniczek akcji.
Już wkrótce szczęśliwą posiadaczką drugiego psa będzie Irmina Polak, która od wczesnego rana spędza czas przy boksie z małym psiakiem. Od kilku dni zajmuje się nim w ramach socjalizacji, bo Puszek kiedyś został okrutnie potraktowany przez człowieka i jest bardzo agresywny.
Powoli się jednak oswaja, pozwala mi się głaskać, więc już mały sukces został osiągnięty. Chcę, by pokochał mnie tak, jak ja jego. Jak już wszystko będzie dobrze wezmę go do domu, gdzie czekać będzie na niego kolejny przyjaciel - pies, którego także wzięłam ze schroniska - mówi Irmina.
Honorowy patronat nad biegiem objęła Barbara Moraczewska. Zastępca prezydenta miasta nie ukrywa, że jest wielką miłośniczką zwierząt. Kiedyś marzyła, żeby zostać lekarzem weterynarii lub leśnikiem. Dziecięcych planów nie zrealizowała, ale w jej domu zawsze były psy. Obecnie jest właścicielką blisko ośmioletniego yorka, który pojawił się u niej dość przypadkowo.
Zeus, mimo imienia, był najsłabszym psem w miocie i został odrzucony przez matkę. Wzięłam go, kiedy miał zaledwie 4 tygodnie i udało się uratować. Codziennie wstajemy o 5.00 rano, idziemy na spacer, trochę biegamy. Potem dostaje przysmak czyli kiełbaskę, świeżą wodę i karmę. Jak jestem w pracy, na spacer wychodzi z Zeusem córka. Po moim powrocie znowu idziemy się przespacerować, a wieczorem wskakuje mi do łóżka, układa się przy nogach i śpi razem ze mną - opowiada Barbara Moraczewska.
Przy okazji przypominamy, że schronisko cały czas przyjmuje żywność dla psów i kotów. Przydaje się sucha karma, makarony, ryż. Zwierzaki potrzebują także smyczy, koców czy zabawek. A w przyszłym roku, w ramach zwycięskiego projektu w budżecie obywatelskim, zostaną wybudowane nowe, wygodne boksy dla psów i kotów.