Dyrekcja IV LO o programie naprawczym szkoły
Pracownicy rausza twierdzą, że przedstawiony dokument był w dużej części zbieżny z innym programem i nie spełnia pokładanych oczekiwań. Dyrektor IV LO stanowczo podkreśla, że na opracowanie programu szkoła miała jedynie 7 dni, więc posłużono się dokumentami innych szkół w ramach korzystania z dobrych praktyk.
Tuż przed świętami, w IV Liceum Ogólnokształcącym im. K.K. Baczyńskiego odbyła się konferencja prasowa, podczas której przedstawiciele szkoły i rodziców odpowiedzieli na zarzuty Urzędu Miasta dotyczące przedstawionego programu naprawczego. Dokument miał przekonać ratusz, by odstąpił od ewentualnego zamiaru wygaszenia placówki. Jednak zdaniem urzędników nie ma w nim między innymi podstawowej analizy, dlaczego szkoła ma słaby nabór i co należy zrobić, aby to zmienić. Dodatkowo okazało się, że duża część programu jest zbieżna z Programem dotyczącym Efektywności Kształcenia Gimnazjum nr 20 w Gorzowie Wielkopolskim, dostępnym w Internecie.
Anna Walczak twierdzi, że na opracowanie dokumentu, przedstawienie go Radzie Pedagogicznej i zatwierdzenie, szkoła dostała zaledwie 7 dni.
Zostaliśmy niejako postawieni pod ścianą. Byliśmy zmuszeni skorzystać z ogólnie dostępnych informacji zamieszczonych w Internecie. Posłużyliśmy się innymi dokumentami w ramach korzystania z dobrych praktyk, co jest powszechnie uznane za właściwe - wyjaśniała dyrektor IV LO podkreślając, że urzędnicy doskonale wiedzieli, że w tak krótkim czasie nie będzie możliwe przygotowanie planu naprawczego.
Myślę, że panie (zastępca prezydenta miasta i dyrektor Wydziału Edukacji i Rozwoju Społecznego - przyp. red.) zrobiły to z pełną premedytacją. Nasunęło mi się takie przysłowie: Jeśli chce się uderzyć psa, kij zawsze znajdzie. I tak było w tym przypadku - powiedziała Anna Walczak.
Zdaniem dyrektor IV LO, jeśli bierze się pod uwagę możliwość likwidacji szkoły, to najpierw powinna zostać przeprowadzona konstruktywna rozmowa, dyskusja, potem stworzenie programu naprawczego i wprowadzenie dokumentu w życie.
Jeśli nie przyniósłby oczekiwanych efektów, dopiero wtedy można szkołę zlikwidować i informować o tym media. U nas odbyło się to odwrotnie: najpierw poinformowano media, potem nawet nie próbowano z nami za dużo rozmawiać. Mamy nowe pomysły, chcemy je przedstawić i wdrażać, ale potrzebujemy czasu, wsparcia i życzliwej atmosfery ze strony władz, a tej ostatnio brakuje - mówiła A.Walczak.