Kuźniewicz: Chciałbym być posłem społecznym
Jacek Kuźniewicz, były zastępca prezydenta miasta, obecnie radny sejmiku województwa kujawsko-pomorskiego i prezes MPEC. W rozmowie z naszą redakcją opowiada o pracy w sejmiku oraz o tym, dlaczego chce się ubiegać o mandat posła. Wskazuje kilka obszarów, którymi chciałby się zainteresować jako parlamentarzysta.
Redakcja: Panie prezesie, od dziewięciu miesięcy jest pan radnym sejmiku. Jak pan ocenia to nowe doświadczenie w pracy samorządowej?
Jacek Kuźniewicz: Jestem członkiem dwóch komisji: budżetu i finansów oraz polityki regionalnej. Wrażenie jest pozytywne, jest masa fajnych ludzi i jest to super drużyna, z którą dobrze się pracuje. Oczywiście jest to zupełnie inna specyfika pracy, którą do tej pory wykonywałem. Rozstrzygnięcia podejmowane w sejmiku dotyczą społeczności całego województwa, to sejmik powołuje zarząd województwa i ma nad nim pełną kontrolę.
Red: Z Torunia można zadbać o Włocławek?
J.K.: Można, tylko trzeba się porozumieć. W każdej sytuacji trzeba ze sobą rozmawiać i tworzyć odpowiedni klimat, budować koalicję, ale nie podchodzić do tego tak, że nam się z góry należy, bo zawsze byliśmy biedni i poszkodowani. Siłą, pohukiwaniem i potupywaniem nic się nie wymusi, choć nie można być także zbytnio uległym. Jestem daleki od tego, aby machać szabelką, bo to tylko prowadzi do tego, że jest szum wokół sprawy, natomiast nie ma efektów.
Red: Stawia pan sobie kolejne wyzwanie i startuje w jesiennych wyborach do Sejmu RP. Skąd taka decyzja?
J.K.: Z prostej przyczyny. Uważam, że dotychczasowa formuła funkcjonowania lokalnych parlamentarzystów wyczerpała się. Jest to może odważne stwierdzenie, ale patrzę na to chociażby przez pryzmat tego, o czym rozmawialiśmy wcześniej: czy z Torunia można zadbać o Włocławek. Popatrzmy na Toruń czy Bydgoszcz, jak tamtejsi parlamentarzyści, niezależnie od tego, czy są z prawej czy lewej strony, potrafią ze sobą współpracować dla dobra danej lokalnej społeczności. We Włocławku nie widać takiej współpracy ponad podziałami politycznymi, a już nie mówiąc o tym, że ta reprezentacja parlamentarna, jest bardzo skromna. Te trzy osoby niewiele mogą zdziałać dla miasta. Stąd też Włocławek, w pewnych kręgach, jest traktowany po macoszemu. Trzeba to zmienić.
Red: Jak sobie pan wyobraża pracę poselską?
J.K.: Dla mnie parlamentarzysta to nie jest tylko osoba, która zasiada w ławie sejmowej, podnosi rękę, naciska przycisk wypełniając instrukcje partyjne, a za głosowanie i pracę w komisjach otrzymuje wynagrodzenie. Ci, którzy obecnie reprezentują Włocławek, są parlamentarzystami zawodowymi. A ja uważam, że poseł jest przede wszystkim od tego, żeby wsłuchiwać się w głosy lokalnej społeczności a przede wszystkim samorządowców i otwierać różne drzwi w Warszawie. Być z nimi, popierać ich działania, zabiegać o to, co dla danej społeczności jest ważne i potrzebne. Tak to postrzegam. Nie patrzę na pracę w Sejmie przez pryzmat kolejnego szczebla w karierze zawodowej czy, nie daj Boże, dodatkowego utrzymania. Mam pracę i jeśli zdobędę mandat poselski, to oczywiście będzie to mandat społeczny. Nie będę posłem zawodowym.
Red: Jakim obszarem działania chciałby się pan zajmować?
J.K.: Przede wszystkim tym, co lubię. To przede wszystkim kwestie związane z infrastrukturą, bo ten obszar, który jest okręgiem 5, jest zapóźniony i niedoinwestowany. To także sprawa Wisły, pozyskiwania funduszy europejskich i kwestia przedsiębiorczości. Na przykład ANWIL S.A., gdzie nie bardzo wiadomo, co dalej się z nim będzie działo, czy będzie sprzedany, podzielony. Należy zadbać o to, by ANWIL tu został na mocnych podstawach.
Red: Zakładamy, że jest pan posłem i może pan w pewien sposób wspierać działania samorządu miasta czy powiatu. Jakimi tematami zajęlibyście się w pierwszej kolejności?
J.K.: Jest ich wiele, ale myślę, że kluczową jest kwestia połączenia miasta z autostradą i obwodnicą Brześcia Kujawskiego. Bez rozwiązania tego problemu, Włocławek nie będzie w stanie się rozwijać, nie mówiąc o tym, że nie będzie się rozwijać węzeł Włocławek Zachód. Nie będę oryginalny, ale ważnym zagadnieniem jest budowa drugiego stopnia wodnego na Wiśle. Trzeba jasno powiedzieć: budujemy, w jakiej formie albo nie budujemy. I oczywiście szpital we Włocławku. To kamyczek do ogródka reprezentacji sejmiku, w której i teraz ja zasiadam, ale trzeba jasno sobie powiedzieć, że szpital wymaga pilnych działań naprawczych. Tu nie chodzi tylko o "pakowanie" kolejnych pieniędzy w infrastrukturę i sprzęt, ale należy coś zrobić z ludźmi, którzy kierują szpitalem i w nim pracują. Nie może funkcjonować takie przeświadczenie, że aby ratować zdrowie, trzeba pojechać do placówki medycznej w innym mieście. Jest to jednostka specjalistyczna i trzeba ją postawić na nogi, a bez wsparcia zewnętrznego nie da się tego raczej zrobić.
Red: Dziękujemy za rozmowę.