Na starcie regat stanęło 25 odważnych załóg. To najmniej w dwudziestosześcioletniej historii tych regat. Bombardowani alertami RCB wiele załóg zrezygnowało z przyjazdu. Pogodowo miało być w te trzy dni bardzo niebezpiecznie, a jak zawsze okazało się, że aż tak źle nie było, pomijając popołudniową burzę z deszczem w sobotę. Czyżby RCB dmuchało na zimne, czy po prostu nie ma dobrych prognoz? Zastanawiali się nad tym organizatorzy jak i zawodnicy, którzy przez brak większej ilości załóg nie mogli utworzyć klas do regat. W założeniach zawodnicy mieli rywalizować w sześciu oddzielnych klasach oraz, po raz drugi w historii PPJK jednocześnie w formule przelicznikowej dla klas grupy T (T-1, T-2, T-3) i T Sport i Delphia 24 jako klasy ubiegające się o tytuł Mistrza Polski. Wymogiem organizacji tych klasy był start minimum 5 jednostek, nie wszystkie grupy jachtów spełniły ten wymóg, dlatego też o tytuły Mistrzów Polski zawodnicy walczyli jedynie w klasach: T i T-Sport w formule przelicznikowej i oni otrzymali tradycyjne czerwone, szklane puchary. Medale i dyplomy zdobyli także zawodnicy w klasach T-2, T-3 i T-Sport, ale już bez klasyfikacji mistrzowskiej.
Regaty były w sporej mierze uzależnione od warunków pogodowych. A ta (pogoda) była, jak to określają synoptycy, dynamiczna w tych dniach. Pierwszego dnia rozegrano trzy wyścigi, przy wietrze o sile 3-5 m/s wiejącym z kierunku wschodniego (czyli od Płocka, wzdłuż Zalewu). Trasa „góra-dół” o długości ok 12-13 km, wymagająca. Ale przecież na starcie stanęła elita PPJK sami doświadczeni żeglarze a mimo to nie obyło się bez paru kolizji (i w ich efekcie wniosków protestowych). Drugiego dnia aura była bardziej wymagająca. Tego dnia rozegrano jedynie dwa wyścigi i rywalizację zakończono ok. godz. 14.00. Ze względu na nadciągającą burzę. Rzeczywiście, nieźle powiało, grzmiało i popadało.
Trzeciego dnia było jeszcze inaczej, już spokojniej pogodowo, ale za to deszczowo, przynajmniej na początku zmagań żeglarzy na wodzie. Tyle, ze wiatr kręcił niesamowicie. Najbardziej odczuły to załogi motorówek technicznej obsługi regat. Musieli po kilkanaście razy przestawiać boje kursowe, ale taka ich rola. Tego dnia odbyły się dwa wyścigi, co w sumie dało siedem, to całkiem nieźle.
A po regatach jak zwykle – oczekiwanie na ostateczne podsumowanie wyników, w tym czasie poczęstunek „tradycyjnym” żurkiem kujawskim, potem prezentacja zwycięzców, i losowanie nagród pozyskanych dzięki hojności sponsorów – wszystkie załogi wylosowały coś dla siebie, to taka miła tradycja tych regat.